piątek, 29 sierpnia 2014

Chapter Two - This guy...

Chapter Two - This guy

Pierwszy tydzień na obozie był koszmarny.
Co dzień tylko:
Śniadanie.
Książka.
Obiad.
Książka.
Kolacja.
Książka.
Sen.
Tak właśnie mijały mi dni najnudniejszego i najgorszego tygodnia w moim życiu. Ludzie przez moją "odmienność" zaczęli mnie obgadywać... Próbowałam nie zwracać na to zbytniej uwagi, ale ciężko jest żyć z wiedzą, że jutro znów zaczną wytykać Cię palcami...
Byłam po prostu smutna. A to najgorsza czynność, jaka może być. Smutek to uczucie, jak gdyby Cię topiono, jak gdyby grzebano Cię w ziemi. Zanurzam się w wodzie, która ma kolor rozkopanej ziemi. Każdy oddech coraz mocnej dusi. Nie ma niczego, czego można by się podtrzymać. Po prostu nie ma wyjścia, trzeba odpuścić...
A gdy już nie wiesz co robić, gdy chcesz to wszystko skończyć... Zjawia się ON. Idealny. Bez wahania podchodzi do Ciebie nie zważając na zdziwione spojrzenia innych. Podchodzi i mówi. Mówi tym swoim pięknym zachrypniętym już trochę od krzyku głosem. Mówi, że tak nie można, to nie ma sensu. Trzeba iść do przodu. Zostawić przeszłość za sobą. Uśmiechasz się. Po jego słowach po prostu Cię przytula. Jest wspaniale. Chcesz, żeby tak było zawsze. Jednak wiesz, że tak nie będzie...
Tak właśnie się czułam po rozmowie z Harry'm.
Na obozie mam już paru przyjaciół. Polubiłam moje współlokatorki prawie tak samo jak Harry'ego. W sumie, to tu nie jest tak źle...
- Isy! Chodź już zbiórkę mamy, tak?! - krzyknęła do mnie Zoe czekająca już na zbiórkę.
- No już, już spokojnie...

 
*2 GODZINY PÓŹNIEJ*
Po cholerę nam to było?! Po jakiego chuja biegaliśmy te kółka?! Boże umieram...
- Isy, mogę wejść? - usłyszałam znajomy głos...
- Hej Zayn. Jasne, właź. - odpowiedziałam najmilej jak potrafiłam, ale przez moje zakwasy nie za dobrze mi to wyszło...
- Chciałem z tobą pogadać... - zaczął rozmowę. Zaczęłam się trochę niepokoić, ale chyba nie dałam tego po sobie poznać.
- Bo... Ja cię bardzo lubię... I chciałbym spytać, czy nie chciałabyś...
- Zayn... - przerwałam mu. Wiedziałam do czego zmierza. Ja go bardzo lubię, ale nigdy nie myślałam o nim jako mojego chłopaka. - Ja Cię naprawdę bardzo lubię, ale nic poza tym...
- Chciałem tylko spytać, czy nie pomogłabyś mi umówić się z Lucy... - odpowiedział roześmiany. O Boże, co za wstyd! Pewnie zrobiłam się czerwona jak burak...
- A wybacz! Ja nie chciałam, żeby to tak... Głupio wyszło...
- Spokojnie Isy, nic się nie stało... To jak? Pomożesz? - zapytał ponownie jeszcze trochę roześmiany. "Nic się nie stało..." jak dla kogo...
- No jasne... Ale to nie teraz dobra? Ja jestem teraz zajęta umieraniem. - odpowiedziałam i walnęłam się na łóżko. - możesz już iść.
- No dobra, to na razie - pożegnał się. Nawet nie spostrzegłam, kiedy wyszedł. Od razu zasnęłam zmęczona. 

 Zayn

- Isy, Isy wstawaj! - po, uważam, że długiej drzemce ktoś mnie obudził. Od razu poznałam ten piękny, zachrypnięty głos.
- Hazzu, daj mi jeszcze pospać!
- Idziemy nad jezioro, chcesz iść z nami?
- Nie, głowa mnie bardzo boli i zakwasy mi jeszcze nie przeszły. Nie mam ochoty nigdzie wychodzić. - odpowiedziałam zaspanym głosem.
- Dobrze, to ja powiem, że nie idziesz. Odpoczywaj.

*OCZAMI HARRY'EGO*
Taaaak! Yeeeee! Nareszcie! Mam szansę, aby zbliżyć się do Issabel! Ale jak znam swoje życie, to na pewno to spierniczę...
- Ciocia, ja zostaję z Isy. Źle się poczuła. - powiedziałem do cioci i od razu pobiegłem do Isy.
- Jak się czujesz? - spytałem spokojnie
- Trochę lepiej. Dziękuję, że ze mną zostałeś. Mam nadzieję, że to nie był żaden kłopot? - burknęła zmęczona.
- Nie, ja z wielką chęcią tu z tobą zostanę. To... Co chciałabyś porobić? - po moim pytaniu podniosła się z łóżka i zamyślona siedziała tak ponad 5 minut.
- Przeszłabym się po okolicy. Jeszcze nie miałam okazji nic zobaczyć... - odpowiedziała z nutką nadzieji w głowie. Pokiwałem głową, na znak zgody. Wyszłem, aby się uszykowała. Nie czekałem na nią zbyt długo.

*OCZAMI ISSABEL*
Szybko się uszykowałam i wyszłam z namiotu. Ubrałam się w:
I wyszłam do Harry'ego. 

------------------------------------------------------------------------------------
No to jest już 2 rozdział, trochę krótki, ale zbytnio nie miałyśmy weny. Mimo to, mamy nadzieję, że będzie się Wam podobać.
~~ Carmel ^-^
~~ Ciastko :D


czwartek, 21 sierpnia 2014

Chapter One - First Day

Chapter One - First Day

- Ale ja nie chcę! Tato nie uszczęśliwiaj mnie na siłę! - krzyczałam ze łzami w oczach do mojego ojca.

-  Isabel! Musisz tam pojechać. Wyjeżdżam na miesiąc i nie mam Cię z kim zostawić. 

- Ale ja mam już 16 lat! Mogę zostać sama! Nic mi się nie stanie. - broniłam się, jednak byłam pewna, że i tak nic nie zdziałam. Tata znów spojrzał na mnie wzrokiem z serii: "Nawet o tym nie myśl"

- Nie ma nawet takiej opcji. Marsz na górę się pakować. Jutro o 6.00 podjedzie po Ciebie autokar. Koniec dyskusji. - warknął do mnie. Od śmierci mamy tata ciągle jest taki surowy... Rozumiem, że jest zły, ale nie musi tego ukazywać akurat na mnie i w taki sposób!

 

Poszłam do pokoju i zaczęłam przygotowania do wyjazdu. W rogu znalazłam dwie małe walizeczki. W to mam się spakować na miesiąc w lesie?! Ja w to nawet połowy moich książek nie zmieszczę! Zaczęłam szperać po szafach, czy przypadkiem nie ma tam jakiejś torby... Niestety nic nie mogłam znaleźć... A na dół po torbę ani mi się śni, żeby zejść! Nie chcę znów spotkać się z zawierającym dech w piersiach spojrzeniem ojca. Nie rozumiem, dlaczego on nie chce mnie zostawić samej? Przecież jestem już prawie dorosła, potrafię o siebie zadbać. 

 

*OCZAMI TED'A*

Ja chcę dla mojej córki jak najlepiej. Ale ona tego nie rozumie... Nie chcę, żeby została sama w domu, bo... Tak właśnie zginęła jej mama... Została w domu na 2 tygodnie, bo musiałem wyjechać za granicę do pracy... Gdy wróciłem ona leżała w sypialni, a na jej nadgarstkach widoczne były plamy krwi... Do dziś nie wywnioskowałem, czemu się pocięła, a Isy w ogóle nie wie jak Alice zginęła. Teraz boję się zostawić kogokolwiek samego w domu...

 

 Szczęśliwa rodzina Winter'sów sprzed paru lat...

 

*OCZAMI ISABEL*

Zadzwoniłam do Sue, aby mi pomogła się uszykować. Powinna zaraz tu być... Po chwili usłyszałam pukanie. Otworzyłam drzwi, ale nikogo w nich nie zobaczyłam. Wróciłam do pokoju i kontynuowałam pakowanie. Niedługo znów usłyszałam pukanie. Podeszłam do okna i ujrzałam w nim Susan i Lou. Bardzo ucieszyłam się na ich widok i od razu otworzyłam okno.

- Czemu oknem? - zapytałam po chwili milczenia. 

- Mam zwyczaj wchodzić przez okno, gdy nikt mi nie otwiera drzwi. - odparł zadowolony z siebie Louis. Sue i ja wybuchnęłyśmy śmiechem, na co Tommo zareagował dziwną miną i głupawym uśmieszkiem. Po chwili śmiechu zaczęli mi pomagać w przygotowaniach do wyjazdu. o dziwo z łatwością zmieściłam się w te dwie walizki. Po męczących przygotowaniach, trwających pomad trzy godziny pożegnałam się z przyjaciółmi i wyszli takim samym sposobem co weszli. 

 

*NAZAJUTRZ*

Usłyszałam głośny krzyk dobiegający z kuchni. 

- Isabel! Rusz się, za pół godziny będzie autokar! - Tak właśnie obudził mnie mój najukochańszy tatuś. Zwlokłam się powoli z łóżka, umyłam się, zaczesałam włosy w kucyk i ubrałam się w:

Zeszłam na dół z małą nadzieją, że tata jednak pozwoli mi zostać... Dobrze, że przynajmniej wolno mi pomarzyć. Ledwo zdążyłam zjeść śniadanie i zaraz musiałam wychodzić. Jeszcze tylko pożegnanie z ojcem i jadę. Nienawidzę tego. Tych pożegnań. Zawsze się rozklejam...

- No to do zobaczenia za miesiąc córeczko. - powiedział tata i ucałował mnie w czoło. 

- Pa. - odpowiedziałam krótko. Nie chciałam pokazywać tacie mojego smutku, ale od razu po wyjściu z domu po policzku spłynęła mi pojedyncza łza. Po wejściu do autobusu próbowałam się powstrzymać od płaczu, żeby zbytnio nie zwracać na siebie uwagi. Usiadłam na końcu autobusu, wyciągnęłam książkę, którą niedawno zaczęłam i zabrałam się do czytania.

- Ej! Te miejsca są zajęte. Wynocha. - warknął na mnie koleś o brązowo-zielonych tęczówkach i brązowych włosach postawionych na żel. - Nie słyszałaś co powiedziałem?! - przerażona ze spuszczoną głową odeszłam i usiadłam dwa rzędy przed nimi. ostatnie co usłyszałam z Jego ust to: "Ta suka będzie musiała się mieć na baczności..." czy coś w tym stylu.

Miałam nadzieję, że nikt obok mnie nie usiądzie, jednak nadzieja matką głupich... 

- Hej, to miejsce jest zajęte? - spytał chłopak wyglądający na góra 15 lat. Miał błękitne oczy i brązowe włosy. mogę szczerze powiedzieć, że był przystojny. 

- Nie, proszę siadaj. - odpowiedziałam ściągając swoją torbę z wolnego miejsca i wróciłam do czytania powieści.

- Jestem Nathan. - powiedział brunet i podał mi rękę. 

 Nathan

- Isy, miło mi. - odpowiedziałam z uśmiechem i niepewnie podałam rękę. 

- Pierwszy raz na obozie? - ciągnął dalej rozmowę.

- Aż tak to widać? - odpowiedziałam, na co on zareagował śmiechem, który wydał mi się naprawdę zabawny. Nasza konwersacja toczyła się, aż do dojazdu na miejsce obozu. Zaraz po wyjściu wszystkich uczestników kolonii z autobusu odbył się apel, na którym przedstawiono Nam opiekunów grup. Moim był niejaki per pan Harold Styles. Jego imię wzbudziło we mnie lekki strach, ale gdy tylko pojawił się przed moją grupą, a na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech zapomniałam o całym stresie i strachu. 

 - Witajcie, jest to mój pierwszy obóz jako opiekun, więc jeśli coś będę robił nie tak, to mam nadzieję, że mi wybaczycie i nie zgłosicie tego do pani kierownik... - Po tych słowach wszyscy prócz mnie zaczęli chichotać. Nie wiedziałam co w tym było takiego zabawnego... Gdy już zamilkli pan Styles kontynuował. - Jak sądzę, nie znacie się tu wszyscy... Zaczniemy od przedstawienia się. Może... Ty pierwsza... Hej, Ty z książką? - Dopiero po paru sekundach się ocknęłam. - Może się nam przedstawisz? 

- J... Ja? - Zapytałam nieśmiało.

- Tak, powiedz nam jak się nazywasz?

- J... Jestem Isabel... Isabel Winters. - Odpowiedziałam. Następnie reszta się przedstawiała, ale ja tego nie słuchałam, byłam zajęta czytanie książki pt.: "Gwiazd naszych wina". 

Harry (pozwolił Nam mówić do Siebie po imieniu) przydzielił nam namioty. Moimi współlokatorkami były Zoe Lipton i Lucy Smith.

(od lewej) Lucy i Zoe

Nie poznałam ich jeszcze... Nie jestem zbyt rozmownym człowiekiem... Więc pierwszy dzień na obozie minął dość szybko i nudno... Teraz jest 22.00 - cisza nocna. Jestem wykończona tą podróżą...

 ------------------------------------------------------------------------------------------

Hej! Co tam u Was słychać? Pierwszy rozdział już za nami, mam nadzieje, że się spodoba... Rozdziały dodawać będziemy co ok. 5 dni... Akcja później zacznie się rozkręcać <3 Proszę komentujcie, to daje wielką motywacje i ogromnego banana na twarzy :D

~~Ciastko :D 

~~ Carmel ^-^ 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Bohaterowie

Główni bohaterowie



Isabel "Isy" Winters -  Szesnastoletni mól książkowy. Urodziła się z tylko jedną działającą nerką. Zaraz po urodzeniu przeszła bardzo ciężką operację, która zakończyła się sukcesem. Przez cały okres swojego dzieciństwa musiała przechodzić męczącą rehabilitacje. Dziewczyna do tej pory boi się konsekwencji spożycia przez nią alkoholu.





Harry "Hazza" Styles - Uwielbia chodzić na imprezy z paczką jego przyjaciół. Jest jedynakiem, dlatego rodzice nieświadomie go rozpieszczają. Jego ojciec ma największą firmę samochodową na świecie. Hazza jest bratankiem dyrektorki obozu letniego, na którym został opiekunem.


 Bohaterowie drugoplanowi

Zoe Lipton


Susan "Sue" Johanson 

Niall "Nialler" Horan 

 Lucy Smith 

 Zayn "Zaza" Malik

 Liam "Leroy" Payne


Louis "Lou" Tomlinson 

Niedługo dodamy 1 rozdział, mamy nadzieję, że się spodoba ;)
~~Carmel ^-^
~~Ciastko :D
 

Prologue

Prologue

Ona jest spokojną, cichą i grzeczną 16-latką kochającą tylko swoją półkę z książkami.

On to stały bywalec największych klubów nocnych w Wielkiej Brytanii. Myśli tylko o sobie i nie patrzy, czy ktoś przez niego cierpi...

Ona za trudną namową ojca z niechęcią zgadza się wyjechać na letni obóz w lesie oddalonym 569km od jej domu.

On natomiast wręcz błagał swoją ciocie (dyrektorkę obozu) o przyjęcie do pracy jako opiekuna grupy.

Ona w wieku 3 lat straciła mamę i przeprowadziła się do Wielkiej Brytanii. Długo nie mogła się pozbierać po śmierci jej najlepszej przyjaciółki. Popadała w nałogi i już nie raz miała myśli samobójcze. Od tych myśli odciągała ją tylko L. M. Montgomery i Miley Cyrus.

On rozpieszczany był przez swoich rodziców całe życie. Zawsze dostawał to, co chciał, lecz i tak ciągle był nieszczęśliwy.

Może ta jedna dziewczyna, jeden gest, jedno słowo zmienią całe jego życie na zawsze... 
Może wreszcie będzie w pełni szczęśliwy i zobaczy ile w życiu dostał... i ile stracił...
Może ten chłopak odciągnie ją od jej świata książek i marzeń. 
Może wreszcie zacznie w pełni korzystać z życia...

Ten jeden miesiąc na letnim obozie może im zmienić całe życie na lepsze... lub na gorsze...

O tym przekonacie się czytając naszego bloga "Summer Love"!! Rozdział 1 już wkrótce! 

~~ Carmel ^-^
~~ Ciastko :D

Witajcie!

Cześć!!!

Postanowiłyśmy założyć bloga "Summer love", ponieważ chciałyśmy spróbować naszych zdolności pisarskich... Zainspirowała nas dziewczyna nazywająca się na bloggerze hug ya. Prowadzi m.in. takie blogi:

"What now"

"Abnormal"

 "Hush hush"

 "Words as Weapons"

"Uncover"

i inne...  

Blog będzie o słynnym brytyjsko-irlandzkim zespole One Direction.

Prowadzić będziemy go we dwie. Podpisywać się będziemy: "Carmel" i "Ciastko"

Mamy nadzieję, że blog się spodoba i liczymy na sporą liczbę komentarzy :**

~~ Carmel  ^-^

~~ Ciastko :D